Translate

piątek, 20 listopada 2015

CZAROWNICA INNA NIŻ WSZYSTKIE- PIERWSZY ROZDZIAŁ



Mag Trix 


Jak czuje się człowiek, który zaczyna nową szkołę?  Jak wyglądał wasz pierwszy dzień w nowej szkole? Pamiętacie go? Czy pamiętacie strach, który temu towarzyszy?


Czytałam książkę, kiedy usłyszałam komunikat, że za kilka minut  będziemy podchodzić do lądowania w Heathrow w Londynie.  Zapięłam pasy i spojrzałam na mamę. Jak zawsze była spokojna i odprężona.

- Mamo, czy na pewno muszę tam jechać? Spytałam się jej.
Mama lekko uśmiechnęła się.
-  Dafne, wiesz, ze to jest konieczne.
- Ale mamo, czy ty wogóle pomyślałaś czy chce tam iść?
- Wiesz doskonale, ze musisz.   Pomyśl o tym pozytywnie...- wysiągneła rękę aby mnie pogłaskać po policzku, ale odchyliłam głowę. Mama westchnęła. Zabrałam się za kontynuowanie czytania książki.

Po godzinie od wylądowania byliśmy już w Uxfordzie.  Szkoła  wyglądała jak wielki średniowieczny zamek.  Drzwi były wielkie i szklane. Cały zamek mimo, że wyglądał jak ze średniowiecza, był cały brązowy, z elementami srebrna i  złota. Posiadał ze złota balkony i kryształowe okna.  W skrócie ? Pomimo, że był wydawał się jak by pochodził  ze średniowiecza, wyglądał jak z bajki.

  Wzięłam głęboki oddech aby przygotować się do przekroczenia progu mojej nowej placówki, w której najprawdopodobniej spędzę najbliższe trzy lata.  Ale zanim zdążyłam to zrobić usłyszałam z tyłu czyjś głos, który był  słodki, ale jednocześnie stanowczy i groźny. 
- Pani Win?- Mama automatycznie się odwróciła a ja poszłam w jej ślady. Okazało się, że to pani profesor Vi, dyrektorkę szkoły.-Mam przyjemność z panią  Istenek?
- Tak, pani dyrektor- odpowiedziała mama.
- A to musi być nasza Dafne. - rzekła uradowana- Ostatnio Cię widziałam jak byłaś niemowlęciem.
Spojrzałam zaskoczona na mamę a ona tylko wzruszyła ramionami, i gestem nakazała mi nie pytać o to, i ż e nie ma o tym pojęcia. Postanowiłam jednak to zignorować.
- Tak. Powiedziała mama- Miło mi panią poznać.
- Mnie też. Może porozmawiamy o tym w gabinecie?
- Doskonale.
- Pani, profesor?- spytałam , nie mogąc dłużej czekać- Skąd pani mnie zna?
Zauważyłam, że mama mierzy mnie swoim groźnym wzrokiem, ale pani Vi tylko się uśmiechnęła.
- Dafne, teraz nie jest na to moment. Na pewno kiedyś się dowiesz.
- Ale... - zaczęłam, ale mama ponownie mnie zmierzyła swoim wzrokiem, więc odpuściłam.  W tym momencie zauważyłam, że pani profesor Vi odezwała się do jakieś dziewczyny.
-  Thalio, proszę podejdź tu do mnie na chwilkę.
Thalia, była to dziewczyna w wieku moim, czyli tak ze szesnaście lat. Była wysoka, posiadała bladą cerę i krótkie do obojczyka, pofalowane włosy. Jej oczy były koloru ciemnego miodu a usta czerwone jakby piła krew, ale naturalne.
Kiedy Thalia podeszła, pani dyrektor zwróciła się do mnie.
- Dafne, to jest Thalia. Będziecie razem mieszkać . Thalio, jakbyś mogła pokazać Dafne pokój, w którym będzie mieszkać.
- Dobrze, pani dyrektor. Cześć. -Powitała mnie.
- Hej.
- Chodź, pokarze Ci wszystko i wszystkich, ok?
- Zgoda. Ale, co z bagażem?
-Znając życie już się znalazł w naszym pokoju. Idziesz, czy nie?- Spytała  żartem, uśmiechając się  lekko, jednocześnie pokazując swoje nieskazitelnie białe zęby.
- Już idę...
- Przyjdę do ciebie później- pożegnała mnie mama.
- Nawet spoko tu jest.- zaczęła rozmowę a raczej dialog- Nauczyciele surowi i wymagający , ale niektórzy nawet super są. Musisz wiedzieć, ze cisza nocna jest o 10 a pobudka o 7. Dość wcześnie. Możesz pójść spać później, ale jak nie przyjdziesz na śniadanie to masz przechlapane...

Oprowadzanie i opowiadanie o wszystkich i o wszystkim co jej zdaniem jest ważne zajęło nam z jakieś pół godziny. Nie spodziewałam się, ze tak świetnie będę się bawić i czuć w jej towarzystwie. Skręciliśmy w długi czerwony korytarz na szóstym piętrze .
- Korytarze mieszkalne są podzielone na segmenty.
-Jak to?
- Normalnie. - poparzyła się na mnie- Nie patrz się tak na mnie.
- Ale jak?
- Jakbyś miała zaraz mi coś zrobić- i zaczęła się śmiać.
- No wiesz, bardzo zabawne- odpowiedziałam żartem- Jeszcze nigdy nie naskrobałam sobie tak aby ktoś umarł ze śmiechu.
-  Okej. na czym ja stanęłam- zamyśliła się
- Na segmentach
- Ach, tak , rzeczywiście. Chłopcy mieszkają na trzecim, czwartym i piątym piętrze. Czarodzieje i elfy w strefie szarej , wampiry w segmencie buraczanym, zmienokształci oraz krasnoludki w strefie ciemnozielonej, pół ludzie, pół zwierzęta  w segmencie brązowozłotym, a wilkołaki w strefie  czarnej.
- półludzie, półzwierzęta?
- Nie słyszałaś o nich nigdy?- popatrzyła się na mnie zdziwiona. Ja natomiast pokręciłam zaprzeczająco. Westchnęła głośno.
- Są to między innymi fauni. Rzadko u nas oni bywają. Więcej jest czarodziejów i zmiennokształtnych.  Ta sama zasada dotyczy  strony dziewczyn. My mamy na piątym, szóstym oraz siódmym piętrze pokoje. My akurat w czerwonym będziemy mieszkać, ale są również różowa, niebieska, pomarańczowa, biała, srebrna. o to już tu. Nasz pokuj.
 Otworzyła drzwi i przepuściła mnie abym weszła do środka.  Od razu zauważyłam  dziewczynę siedzącą na łóżku po prawej strony od drzwi. Była ciemnej karnacji, ale mimo tego posiadała proste, długie do pasa blond włosy z czerwonymi i czarnymi pasemkami, oraz ciemnobrązowe oczy.

 Pokój był dość duży i przestrzenny, w kształcie pięciokąta- okrętu. Ściany były pokryte we wzorzyste tapety w trzech barwach: oceanu, zielonej oraz szaro-srebrzystej wchodzący w odcień czerni, które na siebie się naprzemiennie nakładały. Każdy z odcieni tapet miał inny wzór. Na  tapecie zielono-leśniej wiły się ledwo widoczne liście, natomiast na oceanicznej łagodne fale i prądy morskie .W pokoju stały trzy łóżka  ułożone wzdłuż trzech ścian. Na środku pokoju był lekko czerwono-bordowy dywan z otoczką białą na zewnątrz a na białym suficie były motywy z wieku odrodzenia ( wzory zaczerpnięte z Grecji).Na drugim końcu pokoju były szklane drzwi balkonowe.
  Weszłam do pokoju, ale zanim zdążyłam się przywitać, blond dziewczyna podeszła do mnie i mnie ucisnęła.
- Jesteś zapewne Dafne.- Przywitała się ze mną radośnie.- Jestem America.
 Popatrzyłam się na Thalie.
- Wybacz, zapomniałam Ci powiedzieć, że będziesz mieszkać z Americą również.
- Nic nie szkodzi, ale miałoby było, gdybyś wcześniej mnie uprzedziła- odpowiedziałam jej żartem.- Hej.
- Twoje łóżko jest tam- pokazała mi America łóżko naprzeciwko swojego, na morskim tle tapety, następnie przeniosła wzrok na drzwi pomiędzy szarą a zieloną tapetą.- A tam jest łazienka.

 W tej chwili zapukała mama.
- Można przeszkodzić?
America i Thalia wymieniły spojrzeniami, a Thalia wzięła ją za rękę i siłą wyprowadziła z pokoju.
- Choć, daj im chwilę dla siebie.
-Ale…- zaczęła America, lec Thalia nie dała jej skończyć
- Będziecie przecież razem mieszkać przez najbliższy rok.
- Dopóki coś się niestanie…
-Przestań.
I Thalia zamknęła drzwi za sobą i Americą.




Wyjaśnienia:
Mag Trix- skrót nazwy Szkoły Magii i Transformacji w Uxfordzie.Szkoła tym określeniem jest uzywana przez wszystkich uczniów i istot magicznych.



Podkoniec chciałam wam podziękować za trud w przeczytanie jej. Nie lubię o to prosić, ale za każde obserwacje ( jeśli Wam się wpis oraz blog) i komentarze ( z waszymi własnymi zdaniami, opiniami) wielkie dzięki! Co myślicie o tym?
Przy okazji zapraszam jeszcze na drugim blog do odwiedzin i czytania. 

Bay!

sobota, 31 października 2015

PAN BUŁA




W krainie Siedmiu Cukierków, żył sobie Pan Buła. Mieszkał on sam na odludnej pustyni, która zwała się Wichrowe Suchary.  Pan Buła kochał to miejsce, ponieważ chociaż to była pustynie, rosły na niej drzewa sałatowe, buraczane, rzodkiewkowe czy serowe. Były to rośliny, które przez cały czas kwitły i nigdy nie traciły owoców.

Ulubionym zajęciem Pana Buły była uprawa cytrusowych i chmurnych drzew. Chmurne drzewa dawały obfity deszcz, dzięki czemu jego rośliny nigdy nie usychały na Wichrowych Sucharach.  ulubionym posiłkiem Pana Buły były niegrzeczne dzieci i niejadki, dlatego też nikt nigdy na Wichrowe Suchary się nie zapuszczał.

Niedaleko Wichrowych Sucharów znajdowała się wioska, Siedmiu krasnoludków.  w owej wiosce mieszkali wszyscy przedstawiciele gatunków. Mieszkali w niej krasnoludki jak i olbrzymi i zwykły ludzie. W Siedmiu Krasnoludków mieszkało rodzeństwo - Katherine  i  Remy. 

Katherine była dziewczynką, która niecierpiana jeść, natomiast Remi buł chłopczykiem, który strasznie, a to strasznie rozrabiał.
Bardzo ich interesowało miejsce  Wichrowych Sucharów.  Rodzice jak i wszyscy mieszkańcy wioski zabraniali  im tam chodzić, bowiem Pan Suchar już nie jedno dziecko zjadł na obiad.  Jednak rodzeństwo ich nie słuchało i nie jedno zapuszczali się na tamte tereny. Jednak nigdy nie spotkali Pana Buły.

Pewnego dnia też postanowili się tam wybrać.
- Kati, nudzi mi się. Rzekł Remi.
-  To co chcesz robić? Może pójdzi9emy na staw Stonogów?
- Nie, ostatnio tam byliśmy. Co byś powiedział na Wichrowe Suchary?
- Wiesz, ze tam nam nie wolno chodzić?- upewniła się Katherine.
- Tak, ale tyle razy tam byliśmy, że nawet nikt nie zauważy.- Zapewnił Remi.
- Zgoda...- zawahała się- ale jeśli nas przyłapią , to zwale na ciebie.
Remi się zaśmiał- Zgoda, siostrzyczko.

Jak postanowili, to tak też zrobili.  Kiedy dotarli do Wichrowych Sucharów, stanęli przerażeni. Na środku pustyni stał Pan Suchar, który właśnie szykował sobie obiad.  Kiedy dzieci chcieli wrócić do wioski, Pan Buła odwrócił się w ich stronę i zawył.
 - CO JA TU MAM ! OBIAD!
- My nie jesteśmy posiłkiem.  Szepnęła Katharina.
- TO CO TAKIM RAZIE TU ROBICIE?!
Tym razem Remi, postanowił odpowiedzieć:
- No, my tu przyszliśmy się pobawić, proszę pana.
-  CZY NIE WIECIE, ŻE JA ZDJADAM TAKICH JAK WY?- zapytał zdziwiony.
- To my może w takim razie pójdziemy?- zaproponowała Katherine.
Pan Buła podszedł bliżej do Kathariny i Remi’ego.
- O nie zostaniecie tu na moim OBIEDZIE!  Odpowiedział im a następnie ich zajadł.

Katherina i Remi siedzieli w żołądku Pana Buły i zastanawiali, a raczej dyskutowali jakby mogliby się stamtąd wydostać. Po kilku minutach Remi wpadł na pomysł.
-Kathi masz jeszcze gumę do żucia, tą co dostałaś dwa dni temu od Maxona?
- Mam, a po co Ci jest? Przecież tu Ci się nie przyda.- spytała zdziwiona.
- Zobaczyć zaraz. Chcesz się wydostać- Katherine pokiwała głową- No to daj mi ją w takim razie.
- Jesteś niemożliwy. Westchnęła i dała mu gumy.
Remi wziął kilka do ust i zaczął ją żuć, a następnie robić duży balon. Balon robił się coraz większy, aż brzuch Pana Buły zaczęło rozpychać. Tak balon się powiększał , aż w końcu Pan Buła eksplodował i zrobił BUM a dzieci wydostały się na zewnątrz.


Od tej pory Katherine i Remi nigdy nie zapuszczali się na Wichrowe Suchary, zaczęli zachowywać się grzecznie i pomagać innym. A mieszkańcy wioski Siedmiu krasnoludków mogli normalnie żyć i nie bać się, że coś im się stanie.

AUTORSTWA MOJEJ MAŁEJ SIOSTRZYCZKI <3
PAN BUŁA

piątek, 23 października 2015

WSTĘP DO POCZĄTKU BAŚNI - CZAROWNICA INNA NIŻ WSZYSTKIE


Kiedykolwiek wierzyliście w wilkołaki, wampiry czy czarownice? Jeśli nie, to czas aby w to uwierzyć. 
Jakby ktoś kilka miesięcy temu mnie zapytał, czy wierze w magie, odpowiedziałabym, że chyba upadł na głowę, jest wariatem.  Lecz wszystko się zmieniło dwa miesiące temu. Dlaczego?  Bo sama należę do tego zwariowanego świata. Jestem czarownicą i uczę się w Szkole Magii i Transformacji w Uxfortcie.  

Zostałam adoptowana przez zwykłych, nie magicznych ludzi. Nic nie wiedziałam  o tym, dopóki  w czasie lekcji języka polskiego zamieniłam nauczycielki w wiewiórkę.  Wtedy oczywista procedura była, a mnie rodzice wyznali prawdę. Jaką? Znaleźli mnie na ulicy w opuszczonej uliczce w czasie burzliwej, deszczowej nocy.

Po tym incydencie  zostałam wysłana do szkoły magicznej. Zdecydowali, ze tak będzie dla mnie lepiej.




środa, 27 maja 2015

Przygody Reksa i Meksa



 LAS


W domku na zielonym wzgórzu, mieszkało sobie dwoje małych piesków, które zwały się Reks i Meks. Reks był biały w czarne plamki a Meks czarny w białe plamki.
         Codziennie wychodzili na spacerki ze swoją panią Kasią. Byli bardzo szczęśliwi z nią, w swoim domku.  Niestety, obydwaj bali się czegoś. Reks bał się głośnych hałasów np. odgłosów burzy a Meks wody.
        Pewnego dnia udali się na spacer ze swoją panią Kasią do lasku, nie opodal wzgórza. Kiedy weszli do lasku, Kasia spuściła ich ze smyczy i zaczęli się bawić. Po pewnym czasie zauważyli, że ich pani nie ma. Załamani zaczęli jej szukać.  Reks się odezwał:
- Gdzie ona może być?
-Nie wiem. - odparł Meks. - Nigdy wcześniej nas nie zostawiała. 
- Może jej coś sie stało i poszła do domu?
- Może- odparł Meks- ale lepiej jej poszukajmy.
            Nagle niebo sie zachmurzyło. Zaczęło się błyskać  Z daleka było słychać grzmoty i zaczęło padać. Reks podkulił ogon i powiedział:
- Może powinniśmy wrócić do domu?
- Nie! - krzykną Meks - musimy szukać Kasi ! Pokonaj swój lęk Reks. Musisz być dzielny.
-Racja. Postaram się Meks.- Odpowiedział Reks.
Zagłębili się w las. Szli w głąb, i w głąb, i głąb.  W pewnej chwili usłyszeli grzmot błyskawicy i spadające drzewo. Reks się odezwał:
-Ale ale ale ... ppprzecież nie... nie... nie mmmożna w czasie bbburzy chodzidzić... poddrzewami- wyjąkał Reks.
     Chociaż  Meks był cały mokry i bał się wody, postanowił nie poddawać się, do póki nie odnajdą Kasi. Żeby uświadomić Reksowi , że nie podda się dokąd nie znajdzie się ich pani, rzekł do niego odważnie:
- Masz racje, więc będziemy chodzić pod niskimi drzewami.
- Ale ale ale...
- I nie ma żadnych "ale". No chodź .
- Już idę- odrzekł mu Reks zmęczonym, przestraszonym  głosem.
          Szli dalej pod krzakami, aż doszli do rwącej rzeki. W tym momencie drzewa się skończyły i byli pod otwartym niebem. Grzmiało, padało i błyskało się. Reks bał się coraz bardziej . Miał zamiar powiedzieć Meksowi, ze się poddaje i wracać do domu , ale wiedział co powie Meks i się nie podda do póki nie znajdzie się ich pani.
           Meks też się bał, był cały mokry, ale powtarzał sobie w myślach: ,, Nie poddam się, nie poddam się , nie poddam się . Odnajdę Kasię, odnajdę ją.  Dam rade. Jestem dzielny!"
            W którymś momencie Meks wpadł do rwącej rzeki. Próbował się wydostać, ale bez skutku. Ostry prąd wciągał go pod wodę. Wołał:
- Pomocy! Pomocy ! Pomóż mi Reks! Ratunku! Pomocy!
Reks próbował mu pomóc, przez podanie łapy, ale bez skutku. W pewnej chwili , ktoś poddał Meksowi patyk i zawołał:
- Złap się za to, piesku!
To była ich Kasia. Ich kochana pani Kasia! Kiedy zauważyła, że nie ma jej ulubionych zwierzątek, od razu zaczęła ich szukać.
Reks zobaczył ją z daleka i zaszczekał.
Meks złapał się patyka i Kasia wciągnęła go na brzeg rzeki. Chociaż Meks był cały mokry, przytuliła go do siebie i Reksa. Następnie owinęła ich ręcznikami i zabrała do domu. Po drodze rzekła do nich: ,, Martwiłam się o was."   I ponownie ich przytuliła.
               Kiedy byli  już w domu, Kasia wysuszyła ich i nakarmiła ciepłym jedzeniem.
              Od tej pory bardzo dokładnie pilnowali się na spacerach  z Kasią.